Ostatnie 6 miesięcy to dla sklepów spożywczych czas trudny, ale też bardzo ciekawy, ponieważ duży wpływ na to, co i kiedy się sprzedaje miały rozporządzenia i zalecenia sanitarne, a także obawy klientów związane z epidemią covid19.
Zmiana zachowań konsumenckich, a także nakładane na sklepy obostrzenia, jak choćby limity klientów, znacznie mocniej uderzyły w większe placówki – z danych CMR wynika, że w pierwszych tygodniach lockdownu liczba klientów w supermarketach o powierzchni 301-2500 m2 spadła o kilkadziesiąt procent. Później, wraz ze znoszeniem kolejnych zakazów i zaleceń, klientów w supermarketach zaczęło przybywać, jednak nadal nie udało się wrócić do poziomu sprzed epidemii – nawet na początku września w tym formacie sklepów liczba transakcji była o kilkanaście procent niższa niż przed rokiem. Odpływ klientów przełożył się oczywiście na obroty – mimo wyższych cen, większej liczby transakcji opakowań wkładanych do koszyka, a także rekordowo wysokich sum na paragonach, w ostatnich 26 tygodniach (od połowy marca do połowy września), łączna wartość sprzedaży w supermarketach była o 2% niższa niż przed rokiem, przy czym największe spadki dotknęły kategorie słodyczy i napojów.
Znacznie lepiej w tym czasie radziły sobie natomiast sklepy małoformatowe do 300 m2. Jak pokazują dane CMR, w ostatnich 26 tygodniach ich łączne obroty były o 6% wyższe niż przed rokiem, mimo że liczba transakcji spadła w tym czasie o 16%.Duże wzrosty w porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej odnotowały wszelkie kategorie kulinarne, nabiałowe, produkty do pieczenia. Klienci sklepów małoformatowych więcej niż przed rokiem wydali w tym czasie również na alkohol – głównie wódki czyste, wina i whisky, a także produkty tytoniowe. Spadki notowały natomiast napoje i kategorie impulsowe – lody, słodycze w małych opakowaniach, ale także gumy do żucia czy musy owocowe. Oczywiście zainteresowanie poszczególnymi kategoriami zmieniało się bardzo dynamicznie, a nadążanie za bieżącymi potrzebami klientów stanowiło dla detalistów duże wyzwanie.
W czasie kwarantanny większość Polaków zgodnie z zaleceniami została w domach, na zakupy wychodziła raczej rzadko, przy czym duża część z nich kierowała swoje kroki do pobliskiej, niewielkiej placówki, gdzie klienci są mniej narażeni na kontakt z innymi osobami. Duża ostrożność i ograniczenie do minimum wyjść z domu, a z drugiej brak okazji do szybkich i krótkich wizyt w sklepach np. po drodze do szkoły czy pracy, sprawiły, że w pierwszych tygodniach kwarantanny klientów w sklepach małoformatowych było nawet o jedną trzecią mniej niż rok wcześniej, natomiast w tym średnia wartość transakcji zwiększyła się o ponad 50% (w drugiej połowie marca i w kwietniu średnia wartość paragonu przekraczała 20 zł). W tym czasie klienci chętniej sięgali po większe, familijne opakowania, a zamiast sprzedawanego luzem pieczywa czy wędlin na wagę woleli kupić bezpieczniejsze, paczkowane zamienniki. W sklepach małoformatowych dynamicznie zwiększył się wówczas popyt na wszelkiego rodzaju produkty kulinarne, nabiałowe i zbożowe, a najbardziej poszukiwanym towarem w pierwszych w tygodniach epidemii, tuż obok używanego do dezynfekcji spirytusu i środków antybakteryjnych do rąk, okazały się drożdże. Spadki sprzedaży w czasie lockdownu odnotowały natomiast wszelkie kategorie impulsowe, takie jak batony, rogaliki, musy owocowe czy gumy do żucia, energetyki, napoje i wody w małych opakowaniach, a także wódki smakowe w najmniejszych pojemnościach.
Na etapie odmrażania, który zaczął się tuż po długim weekendzie majowym, z tygodnia na tydzień znikały kolejne zakazy i obostrzenia, co od razu znalazło odzwierciedlenie w sprzedaży – klienci coraz częściej zaczęli wpadać do pobliskich placówek po impulsowe lub uzupełniające zakupy 1-2 produktów, a nie tylko po większe zapasy na kilka dni, przez co średnia wartość koszyka systematycznie spadała. Na etapie odmrażania większość produktów do gotowania, pieczenia i przygotowania domowych posiłków nadal sprzedawała się znacznie lepiej niż przed rokiem, ale wzrosty były już znacznie niższe niż w tygodniach tuż po wybuchu epidemii.Koniec maja i Wpływ koronawirusa na sprzedaż w sklepach małoformatowych do 300 m2 – podsumowanie ostatnich 6 miesięcy 6 miesiące wakacyjne to czas, kiedy niemal wszystkie obostrzenia, poza obowiązkiem zasłaniania nosa i ust, zostały zniesione, a zwyczaje zakupowe w sklepach małoformatowych zaczęły wracać do normy – wydatki na produkty potrzebne do przygotowywania posiłków były tylko nieco wyższe niż przed rokiem, do poziomu z poprzedniego roku wróciła także sprzedaż większości kategorii impulsowych oraz napojów, wód, a także wódek smakowych.
Można powiedzieć, że w ostatnich tygodniach sprzedaż w sklepach małoformatowych wróciła do czasów sprzed epidemii, Ponad 50% obrotów sklepów małoformatowych nadal generują trzy grupy produktów – alkohol, napoje i produkty tytoniowe, a udział pozostałych kategorii w obrotach utrzymuje się poziomie podobnym jak rok wcześniej.Doświadczenia i obawy związane z epidemią zostawiły jednak ślad w naszych zwyczajach zakupowych – wciąż zachowujemy większą ostrożność i do sklepów zarówno tych mniejszych, jak i większych nadal chodzimy trochę rzadziej niż przed rokiem, ale staranniej planujemy, co chcemy kupić, przez co robimy tam nieco większe zakupy niż to było jeszcze rok temu.
CMR Panel (cmr.com.pl) jest niezależną agencją badawczą specjalizującą się w analizach danych transakcyjnych pozyskiwanych drogą elektroniczną z kas fiskalnych zainstalowanych w sklepach spożywczych. Przez ostatnie 12 lat zbudowaliśmy reprezentatywną próbę kilku tysięcy sklepów, z których otrzymujemy informacje o każdej pojedynczej transakcji. Dane z próby są odpowiednio ważone tak, aby odzwierciedlały liczebność i strukturę populacji sklepów spożywczych w Polsce. Próba obejmuje sklepy niezależne, spółdzielcze, franczyzowe, a także sklepy należące do zorganizowanych sieci scentralizowanych. Badaniem objęte są zarówno sklepy małoformatowe do 300 m2, supermarkety 301-2500 m2, jak też kioski i saloniki prasowe.